Tag Archive for: miłość do siebie

Mów do siebie czule

Nasze słowa i to jak do siebie mówimy ma ogromną moc w kształtowaniu naszego samopoczucia i podejścia do życia.

Kiedy używamy języka skupionego na pojedynczej czynności lub nawet gorszym dniu, zamiast na sobie w ogólnym znaczeniu, akceptujemy rzeczywistość nie podważając całości swojej wartości jako człowieka. nasz umysł zaczyna szukać rozwiązań i możliwości.

Warto zauważyć, że język, którym mówimy do siebie, ma również wpływ na nasze relacje z innymi ludźmi. Pozytywne słowa kierowane do siebie, przyczyniają się do budowania takiej narracji również wobec innych, co pomaga w utrzymywaniu zdrowych i wspierających interakcji z innymi.

Mówmy do siebie czule🌷

Nie musimy być wszyscy tacy sami, żeby być piękni!

Nie musimy być wszyscy tacy sami, żeby być piękni!

Nie musimy być wszyscy tacy sami, żeby być piękni! Różnorodność i indywidualność są tym, co czyni nas wyjątkowymi i pięknymi.

To między innymi nasze cechy, kształty, kolory skóry, włosy, oczy i wiele innych. Zamiast starać się przypasować do pewnego idealnego wzorca, kanonu powinniśmy celebrować nasze różnice i wyrażać swoją indywidualność.

Media często promują jednorodny wizerunek piękna, ale jest to tylko jedna perspektywa. Piękno jest nieograniczone i nie może być zawarte w jednym wzorcu czy definicji.

Moim zdaniem piękno ma wiele twarzy i manifestuje się na różne sposoby:

👉to uśmiech, który rozjaśnia naszą twarz

👉to oczy, które wiele mówią bez słów

👉to siła i pewność siebie, które promieniują ze środka

👉to empatia i życzliwość, które sprawiają, że emanujemy pięknem w relacjach z innymi.

Zamiast się porównywać i oceniać, otwórzmy się na różnorodność i pozwólmy sobie i innym świecić swoim unikalnym pięknem.✨

Niech nasza indywidualność będzie naszą siłą. Niech nasze różnice staną się inspiracją dla innych. Odważmy się być sobą, niezależnie od tego, co mówią nam media czy społeczeństwo. Właśnie wtedy jesteśmy najpiękniejsi.💖

„Twój ciałopozytywny workbook” – moja opinia

Dzisiaj przychodzę do Was z książką dla dzieci w wieku 8-12 lat, która pomaga w pracy nad uważnością, równowagą, emocjami (ich zauważeniem, akceptacją, wyrażaniem i zarządzaniem nimi), a także odkrywaniem swoich potrzeb i budowaniu pozytywnego obrazu ciała.

#StresKilerWspółpracuje

„Twój ciałopozytywny workbook” to obrazowy, edukacyjny zeszyt ćwiczeń do przerobienia samemu i w parach, eksperymenty, a także wiele dodatkowych cyfrowych materiałów dodatkowych; to 50 ćwiczeń, które pomogą w budowaniu ciałopozytywnej postawy u dzieci, wzmacniając ich odporność psychiczną, śmiałość oraz rozumienie siebie.

Sama niestety go nie przerobiłam, ponieważ mam problem z prawą dłonią, ale przejrzałam go dla Was i pokażę, co znajdziecie w środku.

W części pierwszej workbooka poznajemy nasze zmysły przechodząc przez ćwiczenia dotyczące smaku, węchu, słuchu, wzroku i dotyku. W części drugiej, która podobała mi się najbardziej, odkrywamy swoje emocje. Nazywamy je i przechodząc przez ciąg przyczynowo-skutkowy dowiadujemy się, jak ciało je wyraża. Poznajemy też ćwiczenia pomagające nam się uspokoić i powrócić do równowagi. Zaintrygowała mnie strona ze skalą emocji, w na której opisujemy z jaką siłą je odczuwamy (nie zwracałam na to uwagi wcześniej). Na koniec, w 3 części, poznajemy nasze potrzeby i pielęgnujemy wdzięczność.

Celem autorki, Barbary Pietruszczak, jest pomoc w poznaniu naszych niesamowitych ciał i tego, co pozwala nam czuć, doświadczać i działać, ale dla mnie jest to podręcznik do samoakceptacji i odkrywania siebie.

Teoretycznie to książka dla dzieci, jednak polecam ją przejrzeć również dorosłym, ponieważ niektóre ćwiczenia są ciekawym uzupełnieniem lektur dotyczących (szeroko pojętego) rozwoju osobistego.

Dziękuję moonka.pl za przesłanie książki. Z przyjemnością dołączyłam do tego projektu. Inną formą inicjatywy przewodników wspierających dzieci jest podcast, do którego też możecie zajrzeć na Spotify: Oswajamy dojrzewanie – rozmowy dla rodziców i opiekunów

Moja ocena: 5/5

Link do książki: https://moonka.pl/produkt/workbook/

#ciałopozytywność #ciałopozytywny #ciałopozytywna #rozwójosobisty #rosnęposwojemu #rozwój #rozwijamsię #książkidladzieci #książkadladzieci #dladzieci #pozytywneksiążki #pozytywnaksiążka #pozytywne #recenzje #recenzjaksiążki #ocenaksiążki #książeczki #grafiki #emocje #emocjeiuczucia #czuj #emocje #ciało #samoakceptacja #samoświadomość #potrzeby #pewnośćsiebie #samoocena #poczuciewłasnejwartości

Przeczytaj także…

„Rozkosz istnienia, czyli jak pokochałam siebie” opinia o książce

Rozkosz istnienia, czyli jak pokochałam siebie opinia o książce2

Zastanawiacie się: jak pokochać siebie i na co zwrócić uwagę w tym procesie?

Jeśli tak, to może zainteresuje Was historia pewnej artystki. #StresKilerWspółpracuje

“Rozkosz istnienia, czyli jak pokochałam siebie” to książka o podróży do miłości własnej. Podróży pełnej obserwacji siebie, autorefleksji i silnej decyzji o zmianie. Autorka, Karolina Staszak jest malarką i ilustratorką, a swoim dziele przeprowadza nas przez 3 główne akty człowieka: ciało, serce i umysł, w których omawia swoje przeżycia i doświadczenia.

W treści zestawia dwa światy “ja kiedyś” vs. “ja teraz” i pokazuje nam, jak wyglądała jej droga rozwojowa. Nie jest to więc instrukcja krok po kroku, a raczej zwrócenie uwagi na pewne kluczowe kwestie.

Czytamy o slow-life*, myślach, emocjach, relacjach, prawidłowej diecie i suplementacji, ale są też wątki medycyny alternatywnej i “świadomego projektowania życia”. Wszystko w aurze czułości do siebie i swojego ciała (świątyni).

Przy twierdzeniach trudno doszukiwać się przypisów. Ta pozycja jest raczej osobistą refleksją na temat zdrowia i życia: upadkach, wzlotach, trudnych chwilach i przyjemnościach. W przystępnej formie, bo napisana prostym językiem, przypominającym inspiracyjne kolumny z czasopism (co nie jest przytykiem, bo dla mnie lekkie treści w drodze rozwojowej są potrzebnym odetchnięciem).

Motywuje do działania. Nie porywa, ale miejscami porusza. Nic nie narzuca. Po prostu mówi: „Hej, ja tak miałam. To są moje doświadczenia”. W treści najbardziej spodobało mi się kilkukrotne podkreślanie wzięcia odpowiedzialności za siebie i swoje życie (czy szczęście). To coś, pod czym podpisuje się obiema rękoma.

Urzekło mnie także zwrócenie uwagi na swoje wady. W drodze rozwoju i samoakceptacji — mierząc się z nimi, nie trzeba ich od razu zmieniać. Owszem, nad niektórymi można popracować, ale niektóre możemy po prostu i AŻ zauważyć i zaakceptować.

I chociaż niektóre wątki zawarte w lekturze mogą brzmieć banalnie, to całość skłoniła mnie do refleksyjnego stwierdzenia, że: pokochanie siebie jest procesem, który zaczyna się od TEJ jednej decyzji – “już dość nienawidzenia siebie”.

Podsumowując, jeżeli interesuje Was historia, inspiracja, przykład zmiany to jest książka dla Was. Nie znajdziecie tu konkretnych ćwiczeń, lecz historię holistycznego podejścia do zdrowia, z której możecie czerpać swoje 🙂

Dziękuję Wydawnictwu Zwierciadło za przesłanie książki i możliwość recenzji!

Moja ocena: 3/5

Link do książki: https://www.empik.com/rozkosz-istnienia-czyli-jak-pokochalam-siebie-staszak-karolina,p1289192585,ksiazka-p

*slow-life to trend i idea promująca ogólne zwolnienie tempa życia

Patrzysz na liczbę lajków pod swoim postem? Media społecznościowe a potrzeba akceptacji

Media społecznościowe a potrzeba akceptacji

Patrzysz na liczbę lajków pod swoim postem? Czujesz smutek, zawód, złość, gdy Twój post nie osiągnie konkretnej liczby komentarzy i udostępnień?

Problem z mediami społecznościowymi polega na tym, że czasami szukamy tu walidacji swojej wartości (a powinniśmy znaleźć ją w sobie). Pozwólcie, że podejdę do tematu w inny sposób: jako twórca wiem, że moje publikacje będą cieszyć się mniejszym/większym zainteresowaniem ze względu na temat, jaki poruszam lub mniej/bardziej przyciągającą grafikę. Jednak równie duży wpływ na ilość „serduszek” ma algorytm. To algorytm decyduje, ile osób zobaczy daną grafikę. A większa liczba wyświetleń przekłada się na większą liczbę przysłowiowych lajków.

Zasada działania algorytmu to osobny temat, ale chcę pokazać, że indywidualnych/mniejszych twórców też dotyczy. Jeżeli tydzień temu opublikowaliście zdjęcie, które ma 100 lajków, a wczoraj opublikowaliście takie, co otrzymało ich 50 – to nie znaczy, że zdjęcie jest gorsze. Algorytm bierze pod uwagę wiele współczynników, w tym np. częstotliwość publikacji, która w tym przypadku może obniżyć liczbę wyświetleń (i tym samym lajków).

Dlatego też uzależnianie swojego samopoczucia od ilości zaangażowania pod postem jest bez sensu. Pamiętajmy, że *Bez względu na liczbę otrzymanych lajków i szerów, jesteśmy wartościowi.*

Być może publikując, zaspokajamy potrzebę akceptacji. Tak, jak dzieci potrzebują akceptacji rodziców, dorośli – akceptacji od partnera, znajomych i członków społeczności. Akceptacja polega na tym, że ceni się nas za to, kim jesteśmy. A co, gdyby znaleźć ją w sobie? i zacząć akceptować siebie za to, jacy jesteśmy – ze wszystkimi swoimi wadami i zaletami? (lub, jak kto woli, zadami i waletami)

Jak Wy do tego podchodzicie? Ja, publikując, wyłączam wszelkie oczekiwania. Nie liczę, że dany post „osiągnie” odpowiednią liczbę serduszek. Pozostawiam to życiu. Czasami się zaskakuję, gdy niepozorna grafika zyskuje na popularności i miło mi, że została doceniona. A czasami zaskakuję się w drugą stronę😀 i gdy post nie przyjmie się najlepiej, traktuję to jako neutralną informację. Podchodzę z ciekawością i z przymrużeniem oka. Może dlatego nie budzi to we mnie nieprzyjemnych emocji.

Jak siebie polubić?🤔 Moja droga do polubienia siebie

(grafikę czytamy od dołu do góry)

🥰Żeby kogoś pokochać, musimy go najpierw polubić. A żeby kogoś polubić, powinniśmy go lepiej poznać i stworzyć relację.

💌Dzisiaj mój walentynkowy post-rozkmina i przypomnienie, by w dniu zakochanych nie zapomnieć o miłości do siebie.

♥️Miłosną relację zaczynam od polubienia (siebie):
👉Zauważam, co sprawia mi radość i staram się robić więcej takich rzeczy.
👉Zauważam, jakie pozytywne emocje i uczucia się wtedy pojawiają (wdzięczność, szacunek, spokój, zadowolenie). W ten sposób poznaję siebie bliżej.
👉Daję sobie uznanie za spędzony czas. Może to niedługo powtórzymy?
👉Buduję i podtrzymuję relację ze sobą: szczerze rozmawiam, przytulam i przeznaczam więcej chwil tylko dla siebie. Świętuję małe zwycięstwa, a przy błędach staram się być wyrozumiała.

🙄Brzmi jak przepis – niby prosty, niby łatwy, ale wiem, jak ciężko jest czasami przeznaczyć czas, pieniądze i uwagę samej sobie.

💕Myślę jednak, że warto. Zauważyłam, że właśnie w takich momentach, gdy robię coś, co sprawia mi radość i uważnie obserwuję swoje doznania, pojawia się (naturalne) uczucie wdzięczności.⁠

🥰Z okazji jutrzejszego dnia zakochanych, życzę Wam dużo miłości (tej do siebie szczególnie)♥️

♥️A na koniec pytanie: jaką masz relację ze sobą? Jesteś na etapie lubienia, miłości, czy dopiero zaczynasz jej budowanie?

Czy kochasz swoje ciało?

❓Czy chociaż raz w życiu słyszałeś/aś:⁠

  • nie, tego nie możesz robić z ciałem⁠
  • nie, to musisz koniecznie poprawić⁠
  • nie, to nie jest ładne, zasłoń to⁠
  • nie, to możesz tylko po ślubie⁠
  • nie, zobacz, jak ty wyglądasz⁠
  • nie, nie tak się starzej?⁠

    Ja tak. ⁠

    O co chodzi z tym odrzucaniem i krytykowaniem ciała już od najmłodszych lat? I dlaczego tak ciężko jest być nam czułymi dla naszych ciał? Czy mamy aż tak duży problem z prawdziwą miłością do siebie? Chyba tak + ktoś nam wmówił, że ciało jest złe.⁠

    Może w końcu spojrzymy na to racjonalnie? ⁠

    Powiem Wam, jak ja widzę swoje ciało:⁠

    1) Każdy z nas ma jakieś wyzwania związane z ciałem. Każdy ma coś. Jak dorastamy pojawiają się pryszcze i blizny, jak dojrzewamy – zmarszczki. Czy zatem idealni jesteśmy tylko jako gołe niemowlaki? Nie, moje ciało dostosowuje się do mnie, do mojego wieku i doświadczeń. Jest inne w każdym okresie.⁠

    2) Ciało daje nam możliwość poznawania, doświadczania świata poprzez zmysły i wyrażania siebie. Skąd wiedziałabym, że woda jest gorąca, gdybym chociaż raz się nie sparzyła?⁠

    3) Ciało daje nam orgazm, punkty odczuwania przyjemności i dzięki niemu mogę dać ją również drugiej osobie, jako punkt miłości (jeżeli tak zdecyduję) – czyż to nie piękne?⁠

    4) Ciepłem swojego ciała mogę obdarować innych. W przytuleniach dosłownie przenosimy ciepło z jednego ciała do drugiego.⁠

    5) Dzięki ciału możemy przekraczać bariery siłowe, wytrzymałościowe, prędkościowe, wysokościowe (i wiele innych) – zarówno swoje, jak i te olimpijskie.⁠

    6) Ciało mnie kocha i chce dla mnie jak najlepiej, chroni mnie przed infekcjami, informuje w bólu, gdy gdzieś jest problem i zasklepia rany. To dla mnie prawdziwe dowody miłości.⁠

    7) Prawdziwie chcę dbać o swoje ciało w podzięce, za to, jak ono dba o mnie. Wybieram aktywność fizyczną, jaki mi pasuje, organiczne kosmetyki i zdrowe jedzenie nie ze względu na modę, ale na to, że faktycznie tego chcę.⁠

    Ciało jest sztuką mojego istnienia. ⁠

    Chcę dotykać mojego ciała, wszystkich jego części, głaskać i przytulać. Ciało jest po to, by je kochać. Po Prostu. ⁠

    Oto mój punkt widzenia ciała. Jaki jest Wasz?⁠

Sposób na stres: wzmocnij swoją miłość do ciała

Gdyby Twoje ciało już zawsze wyglądało dokładnie tak, jak wygląda teraz, czy zadowalałoby Cię to?

Rozważając poziom miłości do siebie, warto się nad tym zastanowić. Wiele osób stawia miłość (i szacunek) do siebie w przyszłości, dodatkowo to jeszcze warunkując – “będę szczęśliwy, gdy…”, “polubię swoje ciało, jeśli…”.

Masz tak?

Podczas gdy chęć wprowadzania zmian i dążenie do bycia lepszym bez wątpienia są cudownymi rzeczami, intencja, która za tym stoi, może mieć decydujący wpływ na to, jak doświadczamy codziennego życia.

Czujemy konieczność ciągłych zmian samego siebie, ponieważ nigdy nie jesteśmy dla siebie wystarczający. Nie jesteśmy zadowoleni z tego, kim właściwie jesteśmy i jak wyglądamy. W rezultacie tracimy całą miłość do siebie, zastępując ją złością, frustracją, smutkiem, zażenowaniem i rozgoryczeniem. W rezultacie możemy być mniej pewni siebie na co dzień i bardziej zestresowani.

Dokładnie wiem, jak to jest. Po przytyciu, gdy stanęłam na wadze, zaniemówiłam. Ważyłam 72 kg (przy wzroście 154 cm). Pierwsza myśl – „chyba powinnam schudnąć”. Wtedy zaczęłam się zastanawiać, jak w ogóle traktuję swoje ciało. Jak traktuję siebie i, czy rzeczywiście, chcę schudnąć. Nie mam żadnych zdjęć z tamtego okresu, był to też czas, kiedy praktycznie nie wychodziłam z domu. To chyba tłumaczy, jak bardzo czułam się sobą zażenowana…

Ale pewnego dnia zapytałam się siebie, dlaczego tak naprawdę chcę zmienić swoje ciało. I wiesz co? Odpowiedzią było: “ponieważ je kocham”. Chyba wtedy pierwszy raz moje ciało to ode mnie usłyszało. “Kocham Cię, dlatego chcę zacząć Cię zmieniać. Kocham siebie, dlatego chcę zacząć jeść zdrowiej.” To był mój pierwszy krok do schudnięcia.

Jeśli spojrzysz na siebie w lustrze i wybierzesz wszystkie części ciała, które Twoim zdaniem, są wadami – czy uważasz, że to pomoże Ci poczuć się dobrze z sobą?

Oczywiście, że nie.

I odwrotnie, wyobraź sobie, że podejmujesz decyzję, aby zadbać o siebie i wspierać swoje ciało tak, by było swoją najlepszą wersją. Taka decyzja nie ma nic wspólnego z wytykaniem swoich wad, wręcz przeciwnie – wzmacnia Cię. W ten sposób pokazujesz, że działasz w tej samej drużynie, co Twoje ciało, a nie przeciw niemu. To zupełnie inna intencja. Taka, która pochodzi z miłości i wsparcia.

Pamiętaj, że koncentrujemy się na tym, co czujemy. Co oznacza, że jeśli nieustannie skupiamy się na postrzeganych przez nas wadach, to wbudzamy w sobie wewnętrzne poczucie podłości, ponieważ wydaje nam się, że nigdy nie sprostamy naszym oczekiwaniom. 

Prawdopodobnie przez to powielamy złe wzorce zachowań (jak np. nieodpowiednie odżywianie się), które potwierdzają to, co czujemy do siebie.

Jednak w tym procesie najpiękniejsze jest to, że ta moc zmiany leży w naszych rękach. Oto kilka strategii, które pomogą Ci wzmocnić swoją miłość do siebie i zacząć budować relację ze swoim ciałem, opartą na miłości i życzliwości.

Popraw swój wewnętrzny dialog

Pozytywny dialog wewnętrzny ma duży wpływ na poprawę własnej wartości. Czy to, co do siebie mówisz jest miłe, konstruktywne, inspirujące, wzmacniające? Jeśli nie, zacznij wychwycać te negatywne frazy, tj: „Nienawidzę swoich włosów”, „Nie jestem wystarczająco mądry”, „Wyglądam grubo”, „Wyglądam staro” lub „Jestem porażką” i zastępuj te myśli pozytywnymi sformułowaniami. Na początku nie będzie łatwo, możesz wpaść z powrotem do starych, negatywnych nawyków, ale przy regularnym wysiłku, stopniowo zauważysz zmianę w komunikatach, które wysyłasz.

Znajdź swoje zalety

Twoje postrzeganie ciała może zaszkodzić Twojemu poziomowi zaufania i miłości do siebie. A pewnie wiesz, że Twój pogląd niekoniecznie jest rzeczywistością.

Kiedyś myślałam, że mam brzydki, zadarty nos. Moje koleżanki w podstawówce porównały go nawet do skoczni narciarskiej (haha). Jako dorosła kobieta, mój nosek usłyszał naprawdę wiele komplementów, mimo że cały czas uważałam, że jest niekształtny.

Widzisz? To, co Ty odbierasz jako wadę, dla kogoś może być zaletą, i to tak wielką, że zdecyduje się na skomplementowanie jej.

Ciało jest Twoim pojazdem na całe życie. Ciało zawsze Cię wspiera. Gdy jesteś chory, walczy o to, byś wyzdrowiał. Gdy się zranisz, ciało tę ranę zasklepia. Ciało Cię kocha. Ty też je pokochaj. Wykorzystaj swoją empatię do współczucia swojemu ciału. Stań przed lustrem i znajdź jedną uroczą cechę, którą w sobie kochasz. Mogą to być włosy, oczy, usta…

Co w sobie uwielbiasz? 

To ćwiczenie może okazać się konforntacyjne, ale zdecydowanie zbyt często krytykujemy nasze ciała, nie okazując wdzięczności za te piękne dary (cechy), którymi nas obdarzyło. 

Nauka kochania siebie to najlepsza wskazówka nie tylko do radzenia sobie ze stresem, ale także do bycia piękniejszą osobą. Jak elegancko powiedziała Audrey Hepburn:

„Żeby mieć piękne oczy, szukaj dobra w oczach innych, żeby mieć piękne usta, wypowiadaj piękne słowa.”

Audrey Hepburn

Niestety wiele kobiet zajmuje się swoją karierą, domem, zwierzętami domowymi, partnerami, dziećmi i zasadniczo wszystkim wokół, kosztem dbania o siebie. Praktykuj miłość do siebie codziennie w dowolny sposób – przeczytaj książkę, którą kochasz, zrób pożywną zupę, idź z przyjacielem do parku lub po prostu stań boso na trawie i uśmiechnij się do słońca. Zrób coś tylko dla siebie. Możesz też napisać wiersz lub namalować obraz. Rozwijanie swojej kreatywności może być równie ważne dla poczucia własnej wartości, jak dbanie o swoje ciało.

Nie porównuj się, to męczące…

W dzisiejszych czasach, zwłaszcza przy tak wysokiej popularności i rozpowszechnieniu się mediów społecznościowych, ludzie stale się porównują. Według mnie jest to marnowanie energii na próbowanie bycia kimś, kim nie jesteś lub na codzienne walczenie o czyjąś aprobatę. To wprost idealny sposób na obniżenie poczucia własnej wartości. 

W dzisiejszych czasach mamy obsesję na punkcie bycia mądrym – jak Einstein, posiadania idealnego kształtu ciała – niczym dziewczyna Bonda oraz doskonałych cech charakteru, zanim będziemy mogli poczuć się dobrze ze sobą. Ale czy rzeczywiście musisz być ekstrawertyczną, długonogą brunetką z mózgiem naukowca, by zaakceptować siebie?

Nie, bo nie jesteś postacią z komiksu.


Sposób, w jaki widzimy siebie, musi się zmienić. Twoja wartość nie ulega amortyzacji na podstawie liczby pojawiającej się na wadze. A Twoje życie nie będzie lepsze, jeśli wciśniesz się w sukienkę, którą nosiłaś w wieku 17 lat. Zrównoważona i długofalowa zmiana musi wynikać z miłości do siebie i pragnienia bycia zdrowszym – nie tylko z wyglądu.

Próby bycia „wystarczająco dobrym” nie są motywujące. Jeśli zdecydujesz, że będziesz jeść więcej warzyw i regularnie ćwiczyć, musi być to wyraz uznania i wdzięczności za to, kim jesteś teraz, a nie kara za to, że nie jesteś idealny. Krótko mówiąc – to miłość motywuje.

Ludzie, którzy akceptują to, kim są i czują się dobrze we własnej skórze, często emitują poczucie spokoju i zadowolenia. Kiedy dokonujemy zmian w oparciu o samoakceptację, wzmacniamy się psychicznie, dzięki czemu także – mniej stresujemy.

Jak pewnie wiesz, swego czasu miałam problem z zajadaniem stresu. Odkryłam, że aby stworzyć zrównoważoną i bezproblemową relację z ciałem, często trzeba uporządkować dwa obszary – jedzenie i emocje.

Cały czas robię małe kroczki do przodu, jeśli chodzi o akceptację i miłość do siebie i swojego ciała. Po schudnięciu 15 kg nie spoczęłam na laurach, ale także nie dałam sobie wejść w błędne koło jakiejś kolejnej bezmyślnej diety. Cały czas słucham swojego ciała, chwalę je, kocham je i aprobuję. Jem, co chcę i kiedy chcę. Mogę powiedzieć, że żyję z ciałem w harmonii. Być może dzięki temu nie spotkałam się z efektem jojo, mimo że przez rok przestałam w ogóle ćwiczyć fizycznie (zero jogi, zero spacerów, zero siłowni). Od dwóch lat utrzymuję stałą wagę 57 kg, z którą czuję się wspaniale.

To co, pokochasz swoje ciało?

Namaste!

PS. Jest to wpis personalny i na podstawie własnych przemyśleń, dlatego nie posiada źródeł naukowych.

Przeczytaj także…