Czym jest dla mnie medytacja?
Czym jest dla mnie medytacja? Po wielu latach regularnej praktyki powiem jedno: Medytacja to przyzwalanie.
W medytacji chodzi o przyzwalanie. Nie o znalezienie najcichszego miejsca. Nie o siedzenie prosto w kwiecie lotosu. Nie o specjalne pufy, świeczki, czy ubranie. Nie o płatne aplikacje i relaksującą muzykę. To wszystko BEZ przyzwalania to nie medytacja, przynajmniej dla mnie.
Jeżeli ktoś z Was zaczyna lub zastanawia się: jak medytować lub nawet próbował tej praktyki, ale nie potrafił się „wyluzować”, to publikuję najprostszą instrukcję:
1. Znajdź wygodną pozycję i przyzwalaj (na wszystko).
Nie lubię, gdy nauczyciele, coache, czy inni guru utrudniają medytację czyniąc ten proces skomplikowanym. Sam proces jest prosty, najtrudniej jest podjąć decyzję o przyzwoleniu. Odpowiedz sobie na pytanie – czy jesteś gotowy/a przyzwolić:
- – na wszystkie myśli, które się pojawią?
- – na wszystkie wspomnienia, obrazy, które się pojawią?
- – na wszystkie dźwięki, które usłyszysz?
- – na wszystkie emocje, które poczujesz?
- – by to wszystko obserwować (bez oceniania)?
Może medytacja jest taka relaksująca, bo podczas niej luzujemy całą kontrolę i akceptujemy to, kim naprawdę jesteśmy – ze wszystkimi myślami, emocjami, procesami, zachowaniami, wspomnieniami (?)
Kłopot z decyzją o przyzwoleniu wystąpił u mnie na samym początku. Niby siedziałam tak, jak kazali. Niby było cicho, niby relaksująco, a jednak COŚ mnie uwierało. COŚ nie pozwalało, by ten proces był przyjemny: setki myśli w głowie, niewygodna postawa ciała, irytujące, dobiegające z otoczenia dźwięki… Przyzwolenie na to wszystko pokazało mi istotę i esencję medytacji. Na początku się oszukiwałam „przecież przyzwalam na to wszystko!”, ale medytacja to weryfikowała. Spokojnie, dzień po dniu, wraz z głębokim wdechem i powoli akceptowałam.
W ten sposób znalazłam swoją formę, porę (tuż przed snem) i pozycję (na leżąco) do medytacji oraz poznałam to, czym naprawdę dla mnie jest.
Medytować można na wiele sposobów. Leżąc , siedząc na wygodnej wełnianej macie lub nawet leżąc w hamaku. Wszystko zależy od nas, gdzie i w jaki sposób ją wykonany. Najważniejsze jest to, aby znaleźć tzw. złoty środek. U mnie najlepiej sprawdza się miejsce w pokoju, w którym zrobiłąm sobie do tego specjalny kącik. Gdy medutuję włączam nawet relaksacyjną muzykę oraz zapalam świeczki.